poniedziałek, 17 listopada 2014

Prolog

Przesuwając swoją sylwetkę do przodu, z każdym kolejnym krokiem głosy odbijanych od parkietu piłek nasilały się, powodując u brunetki coraz to większy niepokój. Z olbrzymią gulą w gardle i nosidełkiem w rękach, powolnym krokiem zmierzała ku bocznemu wejściu, by w spokoju móc chociaż przez chwilę przyglądnąć się jego sylwetce. Wróciła, od tak. Po roku życia w ukryciu i maskowaniu swojej przeszłości postanowiła stawić czoła rzeczywistości. Spojrzała na nosidełko, w którym smacznie spał jej największy skarb na świecie. Jej nadzieja, szansa i ostoja. Przez jej twarz przemknął nikły uśmiech i wiedziała, że przyjazd do Rzeszowa był jedną z najrozsądniejszych decyzji jakie mogła podjąć. Nieśmiało pociągnęła za klamkę i z przerażeniem wypisanym na twarzy ruszyła w stronę boiska. Kilkanaście żółto-niebieskich piłek odbijanych przez kilkunastu siatkarzy nie zbudziło jej córki, za co w duchu dziękowała opatrzności. Przystanęła w bezpiecznej odległości i czujnym wzrokiem zaczęła badać sylwetki zgromadzonych w hali, by w końcu trafić na tą, dla której przejechała ponad dwieście kilometrów. Niepewność, żal i wzbierające w niej poczucie winy podsuwały jej wszystkie możliwe sposoby ucieczki, jednak strach, jaki odczuwała od kilkunastu minut sparaliżował jej ciało na tyle, że oderwanie wzroku od mężczyzny graniczyło z cudem. Przez dłuższą chwilę analizowała jego osobę. Uśmiechał się, rozmawiał z siatkarzami, czasami nawet robił śmieszne miny, za którymi tak bardzo tęskniła. Od czasu do czasu podnosił głos, co tak bardzo nie pasowało do jego sposobu bycia. I właśnie wtedy, gdy jeden z zawodników uderzył piłkę w zupełnie przeciwnym kierunku niż powinien, brunetka poczuła na sobie JEGO wzrok. Początkowe niedowierzanie, które malowało się na twarzy mężczyzny jeszcze bardziej sparaliżowało dziewczynę. Kilkuminutowe mierzenie się wzrokiem i nieme spojrzenia sprawiły, że wszystkie wątpliwości i obawy powróciły ze zdwojoną siłą. Gdy odwrócił się do swojego współpracownika i gestykulując tłumaczył jakąś sprawę, w jej oczach zgromadziło się kilka łez, które wolnym strumieniem zaczęły spływać po bladych policzkach dziewczyny. I podczas gdy dźwięk odbijanych na hali piłek ucichł, a gromada zawodników spiesznie podbiegła do butelek z wodą, sylwetka zbliżającego się w jej kierunku mężczyzny napawała ją coraz większym poczuciem winy i bezsilności. Kilkanaście sekund później, zamknięta w szczelnym uścisku żarliwie przepraszała za swoje zachowanie i prosiła o wybaczenie, bo to właśnie po nie przejechała tak długą drogę.

-Zuza, tak niesamowicie się o Ciebie martwiłem - z żalem i nikłą pretensją w głosie wyznał mężczyzna. - Nawet nie wiesz ile czasu poświęciłem na to, by Cię odnaleźć.

Spojrzenie brunetki uciekło w bok, gdzie w małym, czerwonym nosidełku drzemała miesięczna Julia.

-Nie wróciłam sama - cichym szeptem odparła dziewczyna i zatrzymała wzrok na córeczce. -Ja... musiałam...Nie mogłam...

-Zaczekaj- przerwał jej mężczyzna.-Chcesz mi powiedzieć, że..

-Tak. To Twoja wnuczka, tato.

Przez chwile, niesamowicie krótką chwilę, pomiędzy córką a ojcem zapanowało milczenie. Kilkanaście minut później, na ustach Andrzeja Kowala pojawił się ogromny uśmiech, któremu towarzyszyły łzy wzruszenia. Odzyskał ją. Odzyskał je. Po 13 miesiącach udręki i poszukiwań przytulał do siebie córkę i wnuczkę, o którą tak długo walczył.

-Wiem, że nie powinnam wtedy uciec, że mogłam zostać w domu, posłuchać Twoich rad i chociaż raz w życiu zachować się odpowiedzialnie, ale to spadło na mnie tak nagle, tak szybko..Ja, ja..- z żalem i rozpaczą w głosie wyrzucała pojedyncze wersy. Czuła, że musi przeprosić i wytłumaczyć się z ostatnich kilkunastu miesięcy. Fakt, że była wyrodną córką nie podlegał jakiekolwiek dyskusji. Jednak sytuacja, jaka spotkała już ponad rok temu zniszczyła ją jeszcze bardziej, niż mogłoby się wydawać.

-Zuza, spokojnie, oddychaj - z czułością w głosie przerwał jej ojciec. -Porozmawiamy o tym później, w domu. -Boże, masz lodowate ręce! - krzyknął, gdy dotknął rąk dziewczyny. -Usiądź tutaj, za dwadzieścia minut kończę, zabiorę was do domu.

Zanim oddalił się w stronę boiska, przykucnął nad czerwonym nosidełkiem i delikatnie przytulił śpiącą dziewczynkę. Nie zrobiła tego-pomyślał. Nie usunęła ciąży.

*

Na pomarańczowym boisku wrzało od dzikich jęków i głosów. Czternastka zawodników żółwim tempem przesuwała się na swoje pozycje i z nadzieją w oczach spoglądała na zegar odmierzający czas do końca uporczywego treningu. Nic więc dziwnego, że pojawienie się wysokiej brunetki z nosidełkiem w rękach przykuło uwagę każdego z nich. Poziom zdziwienia i zdezorientowania wzrósł, gdy do kobiety podszedł sam trener, czule witając się z kobietą.

-A ta to kto? - z zaciekawieniem w głosie rzucił Lotman. -Tak jakbym jej nie kojarzył. Żona? - spojrzał na swoich kolegów.

-Żona Kowala nie żyje, paciulaku - z dezaprobatą odparł Nowakowski. -O, przyniosła mu dziecko!

Kilkanaście zdziwionych par oczu odwróciło się w kierunku, który palcem wskazał środkowy rzeszowskiego zespołu. Trener ich drużyny z uśmiechem na ustach przytulał wysoką brunetkę, po czym przeniósł wzrok na nosidełko i czule dotknął skrywanego w nim maleństwa.

-Może kochanka? - łamanym polskim zaproponował młody Bułgar, który kilka sekund później żałował swego wywodu, obrywając od Igły niezbyt świeżym ręcznikiem.

-To chyba Zuzka, córka Kowala - odparł Ignaczak i z uśmiechem na ustach dorzucił -Zuziątko wróciło!

_________________________________________________________________________________

Troszkę inaczej, niż miałam w planach.
Nowy blog, nowy projekt, nowe postacie i wątki.
Serdecznie zapraszam do komentowania! ;)

2 komentarze:

  1. Bardzo interesujący początek, zapowiada się ciekawa historia. Czekam na kolejny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Blog o Resoviakach :) to oczywiście że czytam :)
    Igły reakcja najfajniejsza :)
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń