Rozłożenie domu znała niemal na pamięć, lecz pomimo tego, widok rodzinnego schronu po ponad rocznej nieobecności spowodował w niej falę wzruszeń i nieodgadnionych emocji.
-Spójrz kochanie, to Twoje nowe królestwo - szepnęła do rozglądającej się na wszystkie strony dziewczynki.-Tutaj nareszcie będziesz bezpieczna.
Rozpakowała większość swoich rzeczy, których nie ukrywając - było jak na lekarstwo. Gdy 13 miesięcy temu wybiegła z tego pomieszczenia, zabrała ze sobą tylko kilka drobiazgów, które wydawały się być najpotrzebniejsze. Szybko jednak okazało się, że to co najpotrzebniejsze zostawiła tutaj, w domu. W domu pełnym miłości i uczucia, zrozumienia i opieki, za którym tak niesamowicie tęskniła.
Zmęczona usiadła na kraju łóżka i spojrzała na Julię. Dziewczynka bezpiecznie leżała w wózku, który ze strychu przyniósł dumny dziadek. Otulona różowym kocykiem smacznie miętoliła smoczka, który był jej wiernym towarzyszem. Brunetka uśmiechnęła się nikle i wzięła na ręce swoją córkę. Złożyła przelotny całus na czole dziewczynki i postanowiła zejść na dół.
-Idziemy stawić czoła rzeczywistości - szepnęła do Julki i swoje kroki skierowała do kuchni, gdzie od dłuższego czasu bez celu krzątał się jej ojciec.
-Już nie śpi-z uśmiechem odparł mężczyzna i nieśmiało podszedł do dziewczyny. -Mogę? - zapytał wskazując na Julię.
Wyglądali razem jak pełna, szczęśliwa rodzina. Dumny ojciec i dziadek, w towarzystwie córki i wnuczki, która zaciekawiona nową osobą szczegółowo analizowała zarost mężczyzny.
-Do tej pory dotykała tylko mnie, więc Twoje kolące włosy są dla niej nie lada zagadką- zauważyła brunetka i uśmiechem skwitowała zaistniałą sytuację.
-Ma Twoje oczy. I uśmiech- odpowiedział ojciec, co podbudowało na duchu jego córkę.
Bała się. Nerwowo spoglądała na poznającą się dwójkę i próbowała zacząć tak trudną dla nich rozmowę. Co ma mu powiedzieć? Sory tato, byłam młoda, głupia i naiwna? Uciekłam z zamiarem usunięcia dziecka, ale niespodziewanie wróciłam z córką? Mętlik w głowie i narastające w niej napięcie zagęściło atmosferę w kuchni. Jedynie nieświadoma niczego Julia wesoło uśmiechała się do dziadka, który wymyślając coraz to śmieszniejsze miny to płaczu rozweselał dziewczynkę.
-Tato, możemy porozmawiać?
Mężczyzna przeniósł wzrok na córkę, która ewidentnie biła się z myślami. Nie było mu łatwo. Umierał ze strachu przez ostatnie miesiące. Śmierć żony, ucieczka córki i prowadzenie klubu Mistrzów Polski było nie lada bagażem, który musiał samotnie dźwigać. Skinął wolno głową i nie wypuszczając z objęć wnuczki usiadł naprzeciwko brunetki.
-Pewnie chcesz zapytać dlaczego i po co? - cichym tonem głosu zaczęła Zuzanna. -Nie pytaj, sama tego nie wiem. Za każdym razem, gdy spoglądałam w lustro i widziałam swoją twarz miałam ochotę zbić je w drobny mak i więcej na nie nie spojrzeć. Czułam wstręt, obrzydzenie, odrazę.
Mężczyzna milczał. Wiedział, że ta rozmowa wiele znaczy dla nich obojga. Widział, jak dużo sił i nerwów kosztuje ją to, by otworzyć się przed nim i opowiedzieć o uczuciach, które wolałaby wymazać.
-Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży...byłam pewna, że załamał się cały mój świat. Nie chciałam mówić, nie chciałam nawet myśleć o tym, że mogłabym zostać mamą- westchnęłą i z miłością spojrzała na córeczkę. -Nie rozumiałeś tego, nikt mnie nie rozumiał. Wydawało mi się, że gdy opuszczę dom, przyjaciół, że gdy znajdę się daleko stąd to łatwiej będzie mi zapomnieć, podjąć tę decyzję, pogodzić się z tym, że zrobię coś, za co wszyscy będą mnie winić.
W kuchni zapanowała głucha cisza. Nawet mała Julia, która nie rozumiała powodu płaczu swojej mamy i zatroskanej miny nowo poznanego dziadka czuła, że nie powinna przeszkadzać tej dwójce. Jedynym dźwiękiem, jaki rozlegał się w murach mieszkania był stary, drewniany zegar z kukułką - prezent od Joanny, matki Zuzy.
-Znalazłam dobry, dość tani gabinet ginekologiczny- po chwili przerwy kontynuowała. -Przed głównym zabiegiem lekarz powiedział, że musi zrobić rutynowe badanie USG, by sprawdzić stan płodu i wybrać odpowiednią metodę na zakończenie jego życia. Walczyłam z sobą jak mogłam, ale po dłuższej chwili spojrzałam na ekran. Gdy pielęgniarka wskazała na rączki, serduszko i główkę dziecka...coś we mnie pękło. Zeskoczyłam z fotela i tak szybko jak znalazłam się w gabinecie, tak szybko go opuściłam. Przez 7 miesięcy pracowałam w sklepie, żeby zarobić na czynsz, jakieś jedzenie. Potem z wiadomych względów musiałam zrezygnować.
-Zuza, odchodziłem od zmysłów. Dlaczego nie wróciłaś od razu? Nie musiałaś nigdzie pracować, na litość boską, dziecko!
-Bo nie wyobrażałam sobie życia tutaj! - podniosła głos brunetka. -Wśród tych wszystkich spojrzeń współczucia, niemych gestów i głosów. Nie chciałam litości i ciągłego przypominania mi o tym, że w wieku 20 lat zostałam matką. Nie w ten sposób, nie tak...
Czy zrozumiał? Rozumiał to za duże słowo. Mógł tylko wyobrażać sobie co czuła przez te wszystkie miesiące. Mógł tylko domyślać się jak bardzo cierpiała. O ile ból fizyczny minął szybko, psychika jego drobnej córki przez długi czas platała jej figla. Otarł samotnie spływającą łzę i w szczelnym uścisku zamknął brunetkę.
-Już dobrze skarbie, już dobrze - spokojnym tonem głosu wyszeptał. -Najważniejsze, że wróciłyście obie. Że jesteście całe, zdrowe i bezpieczne. Nawet nie wiesz jak bardzo mi Ciebie brakowało.
*
-Niko, złap wyżej, musisz brać pełniejszy rozpęd - korektował II trener Resoviaków.
-Niko, idealnie, z rozpędem trafiłeś w punkt - zaironizował Bułgar, czym rozbawił stojących obok siatkarzy. -Wolę jak Kowal krzyczy, niż jak Ogonowski na siłę chce być miły -stwierdził, po czym ponownie ułożył się w pozycji typowej dla atakującego.
Kowal jednak nie krzyczał. Z miną typową dla humanistycznego człowieka renesansu siedział na ławce dla rezerwowych i tylko od czasu do czasu wtrącał swoje drobne, tak naprawdę nic nie znaczące uwagi.
-Zakochany, czy jak? - zapytał Pit, który po prawie dwudziestominutowym spóźnieniu nie musiał nawet usprawiedliwiać swojej nieobecności. Ba, Pit nie biegał nawet karnych kółek.
-Mógłby tą miłość odłożyć na trochę później - z pogardą w głosie odparł rozgrywający Mistrzów Polski. -Za dwa dni mecz, a on od wczoraj rozumie piąte przez dziesiąte.
-Podobno córka wróciła, Igła mówił, że mu nawiała - po raz kolejny wtrącił Nowakowski, który przyjął zasadę "Wszystko, tylko nie trening"
.
-Stary, jak dla mnie może witać nawet zmartwychwstałego chomika. Ja nie bujam w obłokach jak tutaj przychodzę - zakończył rozmowę Drzyzga i z żółto-niebieską piłką w dłoni powędrował w kierunku boiska.
Ostatnie dni nie były dla niego zbyt łaskawe. Falująca dyspozycja, kłótnie z dziewczyną i presja zwycięstw przytłaczała młodego gracza. Teraz, właśnie teraz, gdy wszyscy powinni być skupieni na niedzielnym spotkaniu z Jastrzębiem, połowa zawodników migała się od ćwiczeń, a trener bujał w obłokach i chodził z przygłupawym uśmiechem na twarzy. Lepiej było, gdy szukał tej małolaty. Przynajmniej twardo stąpał po ziemi - pomyślał, i kolejny raz tego dnia uderzył piłkę w siatkę.
_________________________________________________________________________________
Pierwsza odsłona za nami! :)
Niesamowicie cieszę się z faktu, że z każdym dniem przybywa nowych czytelniczek.
Zachęcam do komentowania i pozostawiania czegoś po sobie, bo to naprawdę motywuje.
Kolejny rozdział już niebawem.
Pozdrawiam, Majka :)
Zapowiada sie ciekawie i postaram się regularnie czytać :D Zakładka z bohaterami (czyt.Fabian) przekonała mnie już wystarczająco :D
OdpowiedzUsuńI zapraszam do mnie http://i-wanna--be-yours.blogspot.com/ na opowiadanie o Michale Winiarskim :)