sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 2

Połowa listopada nie rozpieszczała mieszkańców Rzeszowa. Temperatury spadały poniżej 0 stopni Celcjusza, a pojedyncze płatki śniegu przyklejały się do twarzy przechodniów. Pomimo tego, że miała jeszcze kilka godzin do wyjścia, długowłosa brunetka już od samego rana myślami była przy meczu w hali Podpromie. Nie chciała tam iść. Odkąd usłyszała pomysł ojca o miejscu dla vipów i kibicowaniu jego podopiecznym nie mogła spokojnie spać. Perspektywa spędzenia kilku godzin w zamkniętym, dusznym i tętniącym życiem pomieszczeniu nie napawała jej optymizmem. Widok kilku tysięcy ludzi przyprawiał ją o mdłości, jednak wiedziała, że nie może, że nie powinna mu odmawiać. Robiła to zbyt wiele razy, przez co sprawiała mu przykrość i niejednokrotnie zawodziła jego zaufanie.
Spoglądnęła na śpiącą Julię, przelotnie uśmiechnęła się do córki i podeszła do dużego, wysokie lustra, która zajmowało połowę ściany w pokoju dziewczyny. Jestem Zuzanna. Mam 20 lat, piękną córkę i tutaj kończy się to, co mam. Nie mam pracy, przyjaciół, pieniędzy i planów. Nie skończyłam studiów, nie pracuję, boję się własnego cienia i nadal chcę się zabić - wyszeptała i przetarła zmęczone oczy. Pomimo pewnego azylu, który czuła od kilku dni, bezpieczny sen nie przychodził. Co noc miała ten sam okropny sen. Każdej nocy przeżywała na nowo to, o czym tak bardzo starała się zapomnieć. A teraz? Teraz miała założyć klubową koszulkę jakiegoś faceta, przykleić na twarz uśmiech i udawać, że wszystko jest w porządku. Udawać, że znowu jest 18-letnią Zuzanną, której jedynym zmartwieniem jest zbliżająca się matura z matematyki.

Nie przywiązywała uwagi do tego, jak wygląda. Nie po tym wszystkim, co przeszła. Długie, proste, brązowe włosy pozostawiła bez większej ingerencji w ich strukturę. Czarne legginsy i koszulka w biało-czerwone pasy z numerem 16 stanowiła jej dzisiejszą garderobę.

-A co z Julą? - z nadzieją w głosie zapytała ojca, który przyszedł sprawdzić, czy obie panie są już gotowe. -Przecież ogłuchnie od tych wszystkich krzyków.

-O to się nie martw, mam coś dla niej - stwierdził, i z uśmiechem wskazał na kolorowe słuchawki, które swoją dźwiękoszczelnością zabezpieczały słuch. - Nic jej nie będzie.

-Super - z wymuszonym uśmiechem odparła i obiecała, że za pięć minut zejdzie na dół.

Ciepłe śpioszki, torba z pampersami, nosidełkiem, butelką i smoczkiem dla małej były już gotowe. Jedynie mała, słodko śpiąca królewna niechętnie przyjęła wiadomość o opuszczeniu ciepłego mieszkania. Ja też wolałabym pospać, uwierz mi - odparła Zuza i delikatnie przeniosła córkę do nosidełka.

-Zuzka, bo spóźnię się na własny mecz - niecierpliwił się Kowal.

-Bez Ciebie nie zaczną - odparła i najszybciej jak potrafiła ubrała siebie i córkę w ciepłe kurtki.

Droga na Podpromie minęła im w błogim milczeniu. On, zatroskany o przebieg meczu i końcowy wynik nie umiał skupić się na niczym innym. Ona, zmartwiona ilością ludzi w pomieszczeniu i perspektywą spotkania z jej dawnymi znajomymi nie mogła myśleć o niczym innym. Po 10 minutach byli na miejscu. Bez problemu przeszli obok ochroniarza, który wskazał im tylne wejście i życzył powodzenia. Przyda się - pomyśleli oboje.

*

-Andrzej, na litość boską, w ostatniej chwili - krzyknął Ogonowski ,który od dwudziestu minut przechodził prawdziwą palpitację serca. -Jeszcze kilka minut i oddalibyśmy walkowerem, co się z Tobą dzieje?

-Przepraszam, nie mogłem, później porozmawiamy - odparł Kowal i pobiegł do stolika sędziowskiego, by podpisać przedmeczowy protokół i zgodnie z obowiązującym go prawem przywitać się z drużyną przeciwną.

Nastroje wśród rzeszowskiej drużyny nie były zbyt optymistyczne. Do ostatniej minuty zawodnicy martwili się o nieobecność trenera, bez którego mecz nie mógłby się odbyć. Na domiar złego, kapitan Mistrzów Polski skarżył się na silne bóle pleców, przez co nie mógł stawić czoła ich sportowym rywalom.

-Pit, weź się chłopie do roboty, opuściłeś trzy kolejki do serwowania - z zdziwieniem zauważył Igła. -Co Ty, na wakacjach jesteś?

-Ta jego córka jest naprawdę ładna - stwierdził, po czym z niechęcią odwrócił wzrok od brunetki, która nieporadnie próbowała zagwarantować bezpieczne miejsce dla swojego skarbu.

Igła przeniósł wzrok na postać, która od kilku dni była głównym tematem rozmów w ekipie z Rzeszowa. Odkąd wróciła bił się z myślami. Była dla niego jak córka, ale sytuacja w której obecnie się znajdowała powstrzymywała go przed jakimikolwiek ruchami. Nieśmiało uśmiechnął się do Zuzki, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Kobieta odwzajemniła uśmiech i pomachała do libero, który z ulgą stwierdził ,że jest lepiej niż się tego spodziewał.

*

Tysiące wiernych kibiców, tysiące par oczu, w których nadzieja wylewa się strumieniami. Tysiące zaciśniętych kciuków, zdartych do bólu gardeł i wiara, która zawsze ją zaskakiwała. Siedząc w pierwszym rzędzie skazywała się na konfrontację z znajomymi twarzami, które nieśmiało spoglądały w jej kierunku. Fala wspomnień spadła na nią tak nagle, że gdyby nie ciężar Julii na jej kolanach, zapewne osunęłaby się z krzesełka i wylądowała na twardym parkiecie. Wygrane mecze, smak porażki, mistrzostwo i łzy - wszystko mieszało się w jej głowie, powodując niesamowity ból. Zamknęła oczy i uspokoiła oddech. Myślała o tym, że nie może się poddać, nie teraz, kiedy wszyscy tak bardzo na nią liczą. Wzrokiem dostrzegła Igłę, który nieśmiało spoglądał w jej kierunku. Uśmiechnęła się, po raz pierwszy od tak dawna zrobiła to szczerze. Był dla niej jak drugi ojciec, którego podobnie jak własnego - zraniła i rozczarowała. Porozmawiam z nim- obiecała sobie i z uwagą zaczęła obserwować rozpoczynający się hit kolejki.

Mecz rozgrywany w hali Podpromie był wyjątkowo nierówny. Obie drużyny podeszły do niego bardzo zdenerwowane, co skutkowało porażającą ilością błędów. Przy stanie 2:0 dla Jastrzębia, zniecierpliwiona Julia zaczęła domagać się dodatkowej rozrywki. Brunetka obróciła ją twarzą do siebie i podnosząc co jakiś czas do góry, starała się nie przegapić najważniejszych momentów tego spotkania.

-Nooo Jula, tam Twój wujek piłkę odbija, dziadek z nerwów wychodzi, wytrzymaj jeszcze - szepnęła w kierunku szkraba, który z niechętną miną i grymasem na twarzy próbował uwolnić się z wielkich słuchawek. -Nie dziwię się, jakby mi coś takiego założyli też bym się wkurzyła - stwierdziła i zdjęła z uszu dziewczynki zielone ochraniacze.

Pomimo usilnych starań, rzeszowianie przegrali w trzech setach i zanotowali pierwszą porażkę w tym sezonie. Widziała, że każdy z nich na swój sposób stara się pogodzić z stratą punktów i czuła, że nie powinna zakłócać ich spokoju. Usadowiła na swoich kolanach Julkę, która ciekawa nowego otoczenia rozglądała się na wszystkie możliwe strony. Raz po raz, zwracała uwagę wychodzących z sali kibiców, którzy zdziwieni obecnością tak młodego fana siatkówki z uśmiechem machali do dziewczynki.

-Ledwo się pojawiła i już namieszała, kibice zamiast w kolejce do mnie ustawiają się do Ciebie - wesoło rzucił Igła, który nie wiadomo kiedy pojawił się obok niej. -Cześć Zuzka - spojrzał pewnie w jej oczy.

Targały nią różne emocje. Poczuła się tak strasznie głupio, tak podle żałowała tego, w jaki sposób urwała tą przyjaźń. Bez zbędnych słów przytuliła się do libero, który zaskoczony reakcją dziewczyny przez kilka chwil nie wiedział jak ma się zachować.

-Przykro mi z powodu meczu, widziałam, jak bardzo wam zależy - odparła, gdy uwolniła się z objęć zawodnika. -Wiesz, że to dopiero początek drogi i że nie wolno myśleć o tym, co było ale co będzie?

-Tego mi brakowało najbardziej, wiesz? - przerwał jej zawodnik. -Twojego śmiesznego analizowania moich błędów w obronie - uśmiechnął się i ponownie przytulił brunetkę. -A teraz, może przedstawisz mi tą piękną damę spoczywającą na Twojej prawej dłoni?

Spojrzała na Julkę, która zaciekawiona tłumem kibiców żwawo ruszała rączkami.

-Jula, wujek Krzysiek chciałby pokazać Ci jak wygląda świat z wyższej perspektywy - odparła i zaśmiała się, z czego sama była niezmiernie zdziwiona.

-Boooże, Zuz, jaka ona lekka - z zdziwieniem odparł zawodnik. -Chodź do wujaszka, już ja Cię podtuczę, szkrabie kochany.

-O nie Igła, zapomnij, ona nie będzie taka gruba jak Ty! - z udawanym oburzeniem rzuciła brunetka i po raz kolejny tego wieczoru uśmiechnęła się w stronę siatkarza. -Będzie piękna, szczupła i inteligenta, po mamusi - dodała.

-Chciałabyś - wtrącił, po czym przeniósł wzrok na Julkę i postanowił zapoznać ją z resztą klubowych zawodników. -Mogę, prawda? - zapytał, i nie czekając na jej reakcję udał się w stronę rozciągających się graczy.

*

-Panie i Panowie, Panowie i Panie, przestawiam Wam Miss hali Podpromia - z uśmiechem zakomunikował Igła i usiadł obok Lotmana. -Tu ma rączki, nóżki, a tu noooooosek - zaznaczył, łapiąc za niego dziewczynkę, co wprawiło ją w szczery uśmiech.

-Czeeeść, chodź do wujka Lotmana - z przyklejonym do twarzy uśmiechem odparł Amerykanin i wyciągnął ręce ku małej dziewczynce.

-Lotman, najpierw zgól wąsy i naucz się po polsku. Za duży szok dla takiego dziecka - odparł Igła i ruszył w kierunku Nowakowskiego, który razem z Drzyzgą przeżywali jeszcze gorycz porażki. -Jula, zobacz jaki duuuuuuuuży wujek, ten to by Ci dopiero perspektywę z lotu ptaka zapewnił.

Oczy dwóch zawodników przeniosły się na postać Ignaczaka, który z drobnym bobasem na rękach wesoło przemierzał całą halę. O ile wyższy z nich uśmiechnął się na ten widok, rozgrywający Mistrzów Polski z niechęcią spoglądał na ten obrazek i nie kryjąc się z swoimi uczuciami odwrócił się w drugą stronę, by w spokoju móc dokończyć pomeczowe rozciąganie.

-Cześć piękna, jak masz na imię? - z nad wyrazm słodkim głosem zapytał środkowy, co rozśmieszyło stojących obok zawodników. -No co no? - oburzył się. -Do dzieci trzeba mieć podejście! -To co, powiesz mi jak Ci na imię?

-Uważaj Pit, bo jeszcze przemówi. Ona ma kilkanaście tygodni - ironizował Igła. -O, popatrz Jula, a tutaj wujek Fabian rozciąga płetwy. -Fabian, poznaj tę oto młodą damę.

-Igła, daj już spokój, nie mam nastroju - rzucił siatkarz i z złością spojrzał na kolegę z drużyny. -Latasz z tym dzieckiem jak pajac, właśnie dostaliśmy porządne lanie od Jastrzębian, Ciebie też to nie obchodzi?

Zdziwiony Ignaczak spojrzał na rozgrywającego, który z każdym zdaniem podnosił głos. Niespokojny ton Drzyzgi zdenerwował dziewczynkę, która po kilku minutach bezradnie rozciągnęła rączki i zaczęła płakać.

-Wyluzuj, bo nawet dzieci się Ciebie boją - odparł Nowakowski, który odprowadził wzrokiem odchodzącego od nich Ignaczaka. -Ta mała Ci nic nie zrobiła.

-Ja jej też nie - z przekąsem rzucił Drzyzga. -Po prostu nie lubię dzieci, a już na pewno nie kilka minut po przegranym spotkaniu.

Tak naprawdę od kilku tygodni nie lubił nikogo i niczego. Nie mógł odnaleźć samego siebie, nie mówiąc już o rozumieniu osób trzecich. Uśmiechające się twarze zawodników kilka minut po przegranym meczu rozbudziły w nim jeszcze więcej negatywnych emocji. Zamiast analizować porażkę, każdy z nich zachwycał się dzieckiem, które przyniosła jakaś małolata. Nie rozumiał tego. Nie rozumiał niczego, co ostatnio działo się w jego życiu.

*

-Chyba za dużo emocji, jak na dzisiaj - skwitowała, zabierając od Igły płaczącą Julkę. -No juuuż no, już dobrze myszko, żaden olbrzym nie będzie Cię już męczył.

-Drzyzga ją przestraszył, okres mu się chyba spóźnia, bo od kilku dni jest nie do wytrzymania - zaśmiał się libero, a w ślad za nim poszła brunetka. -Uciekam Zuza, muszę się przebrać i wrócić do domu, Iwona mnie zabije jak się spóźnię na kolację. Porozmawiamy, prawda?- zapytał, na co dziewczyna twierdząco pokiwała głową.

-Trzymaj się i pamiętaj, następnym razem wygracie do zera!

Odprowadziła libero wzrokiem i uśmiechnęła się do córki, która powoli przestawała płakać. Odszukała sylwetki zawodnika z numerem 11 - tego, który miał wywołać płacz i niepokój u jej córki. Podczas gdy analizowała jego postać, siatkarz odwrócił się w jej stronę i wzrokiem przeszył brunetkę. Złość i nienawiść, która wydobywała się z jego oczu speszyła ją na tyle, by odwrócić się w drugą stronę i udawać, że zaistniała sytuacja nie miała miejsca. Co ja mu zrobiłam? - zapytała samą siebie. Wysłała sms-a do ojca, w którym poinformowała go, że poczeka przed wyjście z hali i nie zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją ruszyła przed siebie.
_______________________________________________________________________________

Odcinek drugi za nami.
Szczerze mówiąc chciałabym już przeskoczyć o kilka rozdziałów do przodu, bo mam świadomość, że początki zazwyczaj są nudne i...męczące.
Ale, co się odwlecze to nie uciecze!
Zapraszam do czytania i komentowania - to mobilizuje i sprawia, że szybciej tworzę kolejne rozdziały.
Pozdrawiam, Majka :)

4 komentarze:

  1. rozdział świetny
    jeśli mogę mieć prośbę to zmień czcionkę bo ta nie ma polskich znaków i ciężko się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez przypadek znalazłam twój blog i naprawdę się cieszę, że tu trafiłam. Jestem bardzo ciekawa jak potoczyły się historia Zuzy. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam, a w wolnym czasie zapraszamy do siebie. :)
    http://zmiana-o-360-stopni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń