sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 3

Siedziała na ławce obok szatni, gdzie kibice mogli zostawić swoje kurtki przed wejściem na hale. Na kolanach rozłożyła Julkę, która była na tyle mała, by zmieścić się na nogach dziewczyny bez najmniejszego problemu. Śmieszne miny, jakie pojawiały się na jej malutkiej twarzyczce rozśmieszyły szatniarkę, która od dłuższego czasu obserwowała dwójkę dziewczyn

- W życiu nie widziałam tak słodkiego dziecka! - odparła, gdy Julka wydała z siebie cienki śmiech. -Jest niesamowicie podobna do Pani.

-Wszystko, tylko nie Pani - odpowiedziała brunetka i podeszła do kobiety. -Zuza - wyciągnęła rękę w jej kierunku. -A to Julka, Jula, przedstaw się nowej cioci.

Obie zaśmiały się na grymas, jaki pojawił się na twarzy maleństwa.

-Chyba ma już dość poznawania nowych ludzi - stwierdziła kobieta. -Jestem Asia, nie widziałam Cię tutaj wcześniej.

-Bo nie przebywałam tutaj zbyt często ostatnimi czasami - westchnęła i pocałowała córkę w czoło. -Ty chyba też jesteś nowa?

-Nowy sezon, nowe szatniarki - odparła kobieta i uśmiechnęła się w jej kierunku. -Podać jakieś kurtki?

-Niee, czekamy na kierowcę, ale konferencja i odprawa chyba tradycyjnie przeciągnie się do kuriozalnych godzin - westchnęła spoglądając na zegarek. -Jest tu gdzieś automat z kawą?
-Po lewej, obok drzwi. Przytrzymać tę oto młodą damę?

-Gdybyś mogła - odparła i przekazała córeczkę wysokiej szatniarce.

Szukając drobnych w swoim dużym, czarnym portfelu zmierzała do automatu z kawą. Po znalezieniu dwóch jedno złotówek, wrzuciła monety do środka i wybierając ,,małą czarną" planowała odłożyć zmęczenie i sen na później. Po kilku sekundach automat wydał charakterystyczny dźwięk oznajmiając, iż napój jest gotowy do odbioru. Chwytając dwoma palcami brzegi plastikowego kubka odwróciła się i szybkim krokiem podążyła w kierunku szatni. Będą w połowie drogi, poczuła na sobie niesamowicie ciężki obiekt i nieprzyjemne ciepło rozchodzące się po jej sweterku
.
-Kurwa, uważaj jak chodzisz - usłyszała, gdy zdołała już wstać z zimnej podłogi. -Oczu nie masz?

Podniosła głowę do góry i kolejny raz tego dnia napotkała pełne nienawiści spojrzenie. Zdziwiona i nieco zszokowana próbowała wytłumaczyć zaistniałą sytuację, ale zawodnik ani myślał wdawać się w dyskusje z brunetką i przerwał wszelkie próby dojścia do głosu.

-Nie uczyli Cię w szkole, że ruch odbywa się JEDNĄ stroną przejścia? - ironizował i coraz bardziej podnosił głos. -Zalałaś mi całą kurtkę, gówniarzu.

-Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na TY - zdenerwowana odpowiedziała, naciskając na ostatnie słowo. -To PAN wszedł na wprost mnie i sam wylał na siebie moją kawę, więc z łaski swojej proszę mnie przepuścić, bo oglądanie pańskiej twarzy przyprawia mnie o mdłości - odparła i wyminęła siatkarza. Po kilku krokach odwróciła się jednak i pewnym tonem dorzuciła  -Od gówniarzy może Pan sobie wyzywać swoje dzieci albo zwierzątka, ja sobie tego nie życzę
.
Poziom zdenerwowania u siatkarza przekroczył wszystkie możliwe granice. Kopnął stojący obok kosz i opuścił halę, w której pierwszy raz od ponad roku ktokolwiek miał odwagę go obrazić. Pieprzony dzieciak - stwierdził i odpalając papierosa wracał do pustego mieszkania.

Brunetka promieniowała poziomem zdenerwowania i zabijała wzrokiem wszystko, co znajdowało się na jej drodze. Pieprzony gwiazdor, siatkarzyk od siedmiu boleści- stwierdziła. Dochodząc do szatniarki zabrała uśmiechającą się Julkę i przytuliła się do jej twarzy. Ciepło i bliskość córeczki od zawsze łagodziły jej smutki i koiły stargane nerwy. Przepraszającym wzrokiem spojrzała na Aśkę, która zdziwiona raz po raz spoglądała w jej kierunku.

-Przepraszam za to, ale odkąd się pojawiłam na hali mierzył mnie wzrokiem jakbym co najmniej porysowała mu samochód - z nikłym uśmiechem skierowała słowa w kierunku kobiety. -Wlazł we mnie i jeszcze ma pretensje.

-Pierwszy raz widzę go tak zdenerwowanego, do tej pory był ... miły - stwierdziła dziewczyna i wzruszyła ramionami. -Ale języczek to Ty masz ostry - uśmiechnęła się.

-Zdarza się, od czasu do czasu .O, jest tata. Uciekamy, do zobaczenia pewnie na następnym meczu! - rzuciła w kierunku kobiety, gdy na horyzoncie pojawił się trener Resoviaków z ogromną torbą w ręce.

*


Droga do dużego domu na ulicy Pięknej zajęła im nieco ponad 20 minut. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Po wejściu do mieszkania, Andrzej zaproponował, że zapali w kominku i zrobi kolację. Brunetka miała więc chwilę czasu dla siebie i swojej kilku kilogramowej córki. Do małej, różowej wanienki nalała wody i po rozebraniu Julki dokładnie wykąpała dziewczynkę. Następnie ubraną i nakarmioną położyła w łóżeczku, które wyspecjalizowane w specjalne bieguny służyło jej za kołyskę. Codzienne czynności związane z zajmowaniem się dzieckiem zaczynały przybierać formę rutyny. Wstać, przebrać małą, nakarmić małą, pobawić się z małą, zrobić dla niej obiad, przebrać, zabrać na spacer, nakarmić, wykąpać, przebrać. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy ile czasu i energii wymaga opiekowanie się drugim człowiekiem. Westchnęła i ucałowała czoło dziewczynki, gdy zorientowała się, że usnęła. Zostawiła uchylone drzwi i zeszła na dół, gdzie tata już od kilku minut czekał z kolacją i butelką wina.

-A co to za okazja? - zapytała zdziwiona biorąc butelkę do ręki. -Albo mi się wydaje, ale przegraliśmy do zera?

-Już dawno nie piłem wina, jeszcze nigdy nie robiłem tego z Tobą - odparł i nalał brunetce odrobinę napoju. -Julka śpi?

-Tak, wymęczyli ją dzisiaj za wszystkie czasy. Chyba polubiła Ignaczaka.

-A Ignaczak ją, jak wychodził z hali dzwonił do Iwony i pytał, czy nie chciałaby mieć jeszcze jednego dziecka, takiej Julki na ten przykład.

W kuchni rozbrzmiewał się głos wesołego śmiechu. Przez następne godziny wspominali ostatnie lata. 18-ste urodziny Zuzki, pierwszą imprezę alkoholową i śmierć matki, która tak bardzo uderzyła w całą rodzinę.

Po kolacji dziewczyna posprzątała, pożegnała się z ojcem i wzięła krótki prysznic. Rozczesując długie, skręcone włosy zauważyła, że jej telefon cicho wibruje i oznajmia nadejście nowej wiadomości tekstowej.  Nacisnęła odczytaj i przeniosła wzrok na drobny tekst.

-Wpadasz jutro do Państwa Ignaczaków na kawkę? Iwona zaprasza i informuje, że nie przyjmuje sprzeciwu. Po 16 kończymy trening, widzę Cię na hali!

Uśmiechnęła się do ekranu i zamknęła oczy. Brakowało jej tego. Tak cholernie długo nie czuła się potrzebna. Przez ostatnie miesiące żyła sama, żyła dla siebie.

-Będę punktualnie o 16 :) 

-O dziecku nie zapomnij, Sebastian żony szuka.

Zaśmiała się i odłożyła telefon na szafkę nocną. Kilkanaście minut później oddała się w objęcia Morfeusza.

*

Dochodziła 4 nad ranem,  gdy spokojny sen dziewczyny przerwał cichy płacz. Zdezorientowana podniosła głowę i zauważyła Julkę, która niespokojnie kręciła się w łóżeczku. To też należało do jej codziennych, w zasadzie do co nocnych rytuałów. Odkąd na świecie pojawiła się dziewczynka, sen był dla niej czymś nad wyraz cennym i niestety - niezbyt często spotykanym zjawiskiem. Podniosła córkę i próbowała ukoić jej płacz, jednak mała ani myślała o tym, by powrócić do snu. Gdy po ponad 40-minutowej walce z płaczem efektów nadal nie było, Zuza zeszła wraz z Julką na dół, gdzie przygotowała dla niej ulubiony sok dziewczynki.

-Co się dzieje? - w drzwiach kuchni pojawił się Andrzej, który zaniepokojony hałasami postanowił sprawdzić skąd dochodzą.

-Mała nie śpi, płacze, norma - odparła zmęczona brunetka i ponownie wróciła do kołysania dziewczynki. -Ostatni raz przespała całą noc dwa dni po porodzie - westchnęła, gdy Julka nieco ucichła.

-To może ja się nią zajmę, a Ty się prześpisz? Nie możesz tak żyć, tak się przecież nie da funkcjonować

-o 5 nad ranem? Tato, wracaj do siebie, rano musisz być w pracy, my sobie poradzimy.

Co tak naprawdę oznaczało ,,poradzić sobie"?. Nie wiedziała. Oboje nie wiedzieli. Ona, dwudziestoletnia kobieta, której świat zmienił się o 180 stopni. On, czterdziesto -kilkuletni mężczyzna, którego nadal paraliżował temat życia córki i tego co zaszło rok temu. Rozeszli się do swoich pokojów i bezradni starali się układać swoje życie na nowo.



Przed godziną 14 Zuzanna zaczęła przygotowywać siebie i córkę na wizytę u Ignaczaków. Skłamałaby mówiąc, że się nie bała. Będą zadawać trudne pytania? Wrócą do tego feralnego wieczoru, który na zawsze odmienił jej życie? Zapytają o to co robiła przez ostatnie miesiące i dlaczego nie dawała znaku życia?

Niepewność i strach paraliżowały brunetkę, ale potrzeba rozmowy i kontaktu z kimś bliskim wygrała. Rozmowy z ojcem znaczyły dla niej wiele, były nieocenione, jednak to w osobie Krzyśka i Iwony miała swoich prawdziwych powierników. Wiedziała, że będzie musiała stawić czoła teraźniejszości i ponownie przechodzić przez koszmar swojego życia, ale była świadoma tego, że od przeszłości nie ma ucieczki. Będę musiała z tym żyć. Do końca swojej ziemskiej wędrówki.


Kilkanaście minut przed godziną 16 pojawiła się na hali Podpromie. W niebieskiej kurtce, z czerwonym nosidełkiem w ręku i torbą córki usiadła na bocznych krzesełkach czekając, aż siatkarze skończą wykonywać swoją pracę. Wtedy nie wiedziała jeszcze, że ten dzień będzie kolejnym bagażem jej życiowych rozterek.

___________________________________________________________________________
Kolejny rozdział za nami! :)
Przyznam się szczerze, że sama jestem ciekawa wizją głównej bohaterki, bo jej sytuacja jest mi...bardzo bardzo bliska.
Jak zwykle dziękuję za miłe słowa i jak zwykle - zapraszam do komentowania.
To naprawdę motywuje i sprawia, że nowe rozdziały ,,tworzą" się szybciej :)
Pozdrawiam, Majka :)


3 komentarze:

  1. świetny rozdział :)
    ciekawe co jeszcze się zdarzy w życiu bohaterki?
    A Fabian trochę przesadził. Nie powinien wyżywać się na Zuzce przecież ona nic mu nie zrobiła.
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, hej :)
    Nadrobiłam sobie dzisiaj wszystkie rozdziały. Podoba mi się ta historia, a wszelkie detale dotyczące trudności, z którymi boryka się główna bohaterka pokazują, że temat jest ci w jakiś sposób bliski. Świetnie się czyta widząc, że pisze to osoba, która ma pojęcie o życiu.
    Fabian jest opryskliwy, ale co mu się dziwić, wcale mu się nie układa, a przegrany mecz jeszcze potęguje wściekłość. Może wszystko sobie w końcu poukłada i zrozumie, że nie powinien był się wyżywać w taki sposób na Zuzce. Dziewczyna dobrze zrobiła, że wróciła, w końcu ma tutaj nie tylko kochającego ojca, ale i Ignaczaków :)
    Czekam na kolejny, a jeśli masz chwilkę to będę naprawdę przeszczęśliwa, jeśli odwiedzisz i moje opowiadanie :)

    E.Lizz
    http://we-will-be-the-champions.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń