poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 4

Minuty dłużyły się godzinami, godzina ciągnęła się latami. Uwielbiała sport, mogła pochłaniać jedną akcję kilkanaście razy na ten sam, fascynujący sposób, ale dzisiejszego dnia czuła się nieco zniecierpliwiona i rozdrażniona. Do szału doprowadzała ją polityka ojca, który trzykrotnie zmieniał godziny zakończenia treningu, by poćwiczyć po raz setny ten sam element. Jedyną atrakcją była Julka, która z każdym dniem zdawała się czuć i rozumieć więcej. Pomimo jej drobnego wyglądu i zaledwie kilku miesięcy, dziewczynka zaskakująco szybko poszerzała swoje horyzonty. Zaledwie w dwa dni zaakceptowała nowego osobnika w codziennym funkcjonowaniu, co więcej - przyniesiony do domu pies wywołał w niej tyle uśmiechu i radości, jak żadna rzecz do tej pory.

-Jak będziesz grzeczna, to mamusia zabierze Cię do twojego ulubionego wujka - szepnęła do córeczki, która radośnie rozglądała się po hali.

Brunetka przeczesała wzrokiem obiekt w poszukiwaniu ściennego zegara. Według planu, już 30 minut temu powinna opuścić Podpromie. Nadzieja matką głupich - pomyślała i odszukała wzrokiem rzeszowskiego libero. Kim był Krzysztof Ignaczak? Człowiek zagadka - i to dosłownie. Ojciec, przyjaciel i najbardziej irytujący człowiek na świecie w jednej, jak dla niej całkiem wysokiej osobie. Niezliczone pokłady głupoty i szaleństwa mieściły się w głowie tego zawodnika, a inteligencja i niepojęta miłość idealnie komponowały się w jego cechy osobowości, razem tworząc obraz najbardziej nieprzewidywalnego osobnika w całym województwie Podkarpackim. Gdy wspominamy twór natury ludzkiej dojrzał wpatrzoną w niego dziewczynę, z uśmiechem na ustach pomachał w jej kierunku i z premedytacją przedrzeźniał każdy ruch jej ojca. Klasyka, to akurat klasyka- z szczerym rozbawieniem stwierdziła Zuza. Uwagę od ciągle wygłupiającego się Ignaczaka oderwało dość mocne zamknięcie drzwi i równie głośne przekleństwo. Odwróciła głowę w stronę dochodzących dźwięków, by zarejestrować obraz wysokiej, szczupłej, długonogiej brunetki, która pewnie zmierzała w kierunku centrum siatkarskiego boiska. Kobieta wbiła wzrok w zawodników i usiadła kilka rzędów pod sektorem Zuzanny, nerwowo penetrując wnętrze swojej gustownej, z pewnością obrzydliwie drogiej torebki. Po kilka zwinnych ruchach musiała znaleźć swoją zgubę, bo zakładając nogę na nogę rozsiadła się na niebieskim krzesełku i dokładnie lustrowała każdy centymetr pomarańczowego boiska.

I ponownie każda minuta dłużyła się niczym godzina, a godzina niczym minuta. Perspektywa leniwego spędzania popołudnia w jednym miejscu nie przypadła do gustu córce Zuzanny, która po godzinie snu dała w końcu o sobie znać. Płacz i niezadowolenie dziewczynki dotarły do nienagannego słuchu trenera Kowala, który natychmiast zarządził koniec treningu i zaprosił ich na kolejny, z pewnością równie owocny zestaw ćwiczeń.

-Jesteś potwornie głodna, widzę to po twoich piekielnie złych oczach - stwierdziła brunetka i odszukała w nosidełku butelki z mlekiem. -Podziękujesz w domu dziadkowi, tylko tak porządnie - z uśmiechem mówiła do córki, która zadowolona z porcji witamin radośnie gaworzyła i machała rączkami.

,,Rozmowa" Zuzy z córką i płacz dziewczynki zwróciły uwagę również wysokiej kobiety, która dyskretnie przyglądała się matce i córce. Po chwili zastanowienia odkręciła głowę na wprost dwójki, dokładnie analizując wygląd obu z nich. Gdy spojrzenia kobiet skrzyżowały się, nieznajoma posłała w kierunku Zuzy nikły uśmiech i wróciła do obserwowania boiska.

Kilka minut później, na schodkach pojawił się wyczekiwany osobnik. Uśmiechem przywitał się z nieznajomą i podbiegł do Zuzy, radośnie ściskając ją i zadowoloną już Julkę.

-Mała, masz u wujka lizaka! Gdyby nie Ty, jeszcze z godzinę wylewalibyśmy wiadra potu - mówił do dziewczynki, która z zaciekawieniem przyglądała się jego twarzy. -Ty, Zuzka, weź wpadaj częściej, koniecznie z głodną królewną.

-Chcesz żeby mnie ojciec wydziedziczył? - z powątpiewaniem odparła brunetka. -Tu się puknij - odparła i wskazała na spocone czoło zawodnika. - O matko, albo najpierw się umyj.

-Nie mów mi jak mam żyć - płynnie wyrecytował znany tekst z bajki, po czym zabrał od Zuzanny torbę z nosidełkiem i wskazał kierunek wyjścia z hali.

Idąc w kierunku wyjścia i kłócąc się z Igłą o wszystkie głupoty podkarpackiego świata, na drodze do samochodu spotkali nieznajomą kobietę, która żywo gestykulowała i krzyczała w kierunku mężczyzny. Ku niemałemu zdziwieniu brunetki, okrzykiwanym facetem okazał się nie kto inny jak bufon nadęty, Drzyzga junior pierwszy. W milczeniu przeszła obok nadal kłócącej się pary i wsiadła do wygodnego samochodu Ignaczaka.

-Igła, co to za babka? - wskazała wzrokiem na wysoką brunetkę. -Ta, co tak szarpie Drzyzgę.
Libero przeniósł wzrok na szarpiącą się parę i pokręcił głową.

-Aśka, dziewczyna Fabsa- odparł i odpalił silnik samochodu.

To coś ma dziewczynę? Na Boga, uciekaj gdzie pieprz rośnie  - pomyślała brunetka i podgłośniła radio w samochodzie rzeszowskiego zawodnika.

*

-Ma Twoje oczy, Twój uśmiech, Twój nosek... Zuzka, ona jest wierną kopią samej Ciebie!

Lubiła słuchać. Szczególnie tego, że jej własna córka jest tak podobna do niej samej. Widziała to każdego dnia, jednak potwierdzenie tej wiadomości z ust osób trzecich napawało ją pozytywną dawką energii i niespodziewanego optymizmu.
Lubiła też przebywać w mieszkaniu państwa Ignaczaków. Kochająca się rodzina, idealna pod każdym, nawet najmniejszym względem. Mąż, żona, dzieci. Rybki, kot i pies. Kuchnia, salon, jadalnia i sypialnia. Każdy element tej układanki był ze sobą nieopisanie mocno powiązany i sprawiał wrażenie nierozerwalnego. Ciepło, poczucie bezpieczeństwa, spokój. Rodzice zapewnili dzieciom to, czego ona nigdy nie będzie mogła ofiarować swojej córce - pełnej i szczęśliwej rodziny.

-Jak sobie dajesz radę...z tym wszystkim? - zapytała Iwona, gdy Julka trafiła w objęcia Ignaczaka i jej potencjalnego małżonka - Sebastiana.

Brunetka spojrzała na przyjaciółkę i zamknęła oczy, by zatrzymać pojedynczą łzę próbującą wydostać się z oczu.

-Jak sobie radzę? Nie radzę sobie w ogóle. Ani miesiąc temu, ani tydzień temu, ani nawet dzisiaj. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym chociaż w połowie dać jej to, co posiada połowa dzieci na tym świecie. Jestem najbardziej beznadziejną matką na kuli ziemskiej, Iwona.
I opowiedziała jej o wszystkim. O przerażającym bólu, bezsenności i poczuciu beznadziejności. O tym, że nadal boi się własnego cienia, a na spacery z mała Julką wychodzi tylko wtedy, gdy na zewnątrz jest pełno ludzi i na niebie góruje słońce. Opowiedziała jej o swojej codziennej walce, którą stacza sama ze sobą. Na końcu opowiedziała jej o miłości, miłości do córki, która jako jedyna trzyma ją przy życiu i nadziei na lepsze jutro.

Iwona milczała tak długo, jak potrzebowała tego brunetka. Współczuła jej, zresztą jak wszyscy, którzy znali jej historię. Porzucona i zgwałcona dziewiętnastolatka, której odebrano plany, marzenia, ciepło i dom. Opuszczona dziewczyna, która przez 8 miesięcy rozstawiała towar na półkach w spożywczaku tylko po to, by zapłacić za czynsz i ugotować obiad na następny dzień. Nie wiedziała co powiedzieć, bo nikt nie wiedział co powinien powiedzieć. Zuza nie potrzebowała jednak słów. Po raz pierwszy od ponad roku otworzyła się przed kimś całkowicie, co przyniosło jej nieopisaną ulgę.

-Jesteś piękną i mądrą kobietą. Wspaniałą matką i kochającą córką. Nigdy więcej nie chcę słyszeć, że czujesz się niepotrzebnie beznadziejna, rozumiesz? Zawsze, powtarzam zawsze możesz przyjść do mnie i Krzyśka i nikt nigdy nie odmówi Ci pomocy, jasne? - spojrzała w zapłakane oczy brunetki, która nieśmiało skinęła twierdząco głową. - A tak między nami, to przychodź raczej do mnie, bo mój mąż inteligent to ciężko kapujący karabin maszynowy czasami jest - dodała, co rozluźniło napiętą atmosferę.

-Ciooocia, ciooocia! Julka umie grać na konsoli, wymiata jak prawdziwy kozak! - rozniosło się po dużym mieszkaniu państwa Ignaczaków. Zdziwione kobiety poderwały się z wygodnej kanapy i wbiegły schodami na górę, gdzie znajdował się pokój Sebastiana. Na środku pomieszczenia, wśród małych samochodzików i klocków rozłożył się rzeszowski libero, który z uporem maniaka sterował wraz z małą dziewczynką wszystkimi możliwymi kierownicami i pilotami do gry. Zadowolona Julka energicznie przyciskała czułe klawisze, wprawiając w ruch przemieszczające się na ekranie telewizora samochody i inne obiekty.

-Igła, na litość boską, ta gra sprawia więcej frajdy Tobie, niż tej małej dwójce razem wziętej - z dezaprobatą stwierdziła żona rzeszowskiego libero. -Trzecie dziecko, no trzecie dziecko - westchnęła.
Cudowny obrazek przerwał im dzwonek do drzwi, który rozległ się w całej części mieszkania.

-Otworzysz - oznajmiła Iwona i przeniosła wzrok na Krzyśka. -A ja porządnie przywitam siódmy cud świata.

Libero niechętnie podniósł się z wygodnej pozycji i oddał dziewczynkę żonie z wyraźnym grymasem na twarzy. Powędrował w kierunku drzwi wejściowych i zniknął na kilka sekund.

-Jest chyba głodna i śpiąca - odparła brunetka, gdy podeszła do córeczki. -Zawsze zmieniają się jej oczka, gdy czegoś potrzebuje. - Spójrz, są nieporównywalnie małe do ich naturalnego rozmiaru. Jest zmęczona.

Iwona z nikłym uśmiechem spojrzała na Zuzkę i przytuliła dziewczynę.

-I Ty jesteś złą matką? Ja dopiero przy wychowywaniu Dominiki zwróciłam uwagę na tak drobne szczegóły. Zuza, jestem pod niemały wrażeniem.

-GOOOŚCIII MAMY - krzyknął z dołu Igła, co przerwało rozmowę kobiet.

-Spodziewacie się kogoś? - zapytała brunetka i zabrała od Iwony córeczkę.

-Nie, przynajmniej ja nie - odparła i podążyła schodami w dół.

Schodząc na parter, Zuza słyszała przyciszone głosy dwóch mężczyzn i zdecydowane odpowiedzi Igły. Postanowiła ominąć jednak przedpokój i od razu udać się do kuchni, by podgrzać mleko dla małej księżniczki. Wkładając butelkę do podgrzewacza, jej wzrok padł na samochód zaparkowany przed domem państwa Ignaczaków. Czarna TOYOTA, z logiem Resovii. Czy oni nawet po pracy nie potrafią się rozstać? - pomyślała i wróciła do pozostawionej w salonie dziewczynki.

-Stary daj spokój, nie przepraszaj, tutaj się rozleżakujesz, bo góra zajęta przez dzieciory - usłyszała z ust Igły. Chwilę potem Libero wskoczył do pokoju z uśmiechem na twarzy i wskazał na kanapę, na której obecnie siedziała brunetka. -O, a tu se będziesz spał jak Cię sen dopadnie.

Zdziwiona Zuzanna spojrzała na Igłę, zza którego kilka chwil później wynurzyła się postać rozgrywającego Mistrzów Polski. Siatkarz, który i tak wyglądał jak siedem nieszczęść, na widok dziewczyny pobladł jeszcze bardziej, co nie uszło uwadze zebranych domowników. Podrapał się po głowie i odwrócił wzrok od zdziwionej Zuzy.

-A Wy to się chyba jeszcze nie znacie, co? - nieświadomy incydentu sprzed paru dni wypalił Ignaczak. -Fabs, to jest jedna z najpiękniejszych matek-polek - oczywiście zaraz po mojej Iwonce - dodał, czując na sobie wzrok żony. Ta oto niewiasta nazywa się Zuzanna i jest córką naszego kata Kowala. Nooo, a to - spojrzał na rozgrywającego - to jest Fabs.

Para przedstawianych sobie ludzi mierzyła się wzrokiem. Pierwszy rękę wyciągnął siatkarz, co w duchu ucieszyło brunetkę. Kilka minut później w salonie pojawiła się niewielka torba z logiem stołecznego klubu, z której wypadło kilka najpotrzebniejszych rzeczy.

-Fabian, jesteś może głodny? - napiętą atmosferę przerwała Iwona. -Mam przepyszne pierogi!

-Nie nie, dzięki wielkie. I tak zwalam się Wam na głowę, wystarczająco przeszkadzam.

-Jeszcze raz usłyszę słowo ,przeszkadzam", a o perfekcyjnym przyjęciu możesz zapomnieć - podniósł głos Ignaczak, dając do zrozumienia, że temat zaczęty przez rozgrywającego jest już skończony.


Karmiła Julkę i przysłuchiwała się rozmowie odbywającej się w kuchni. Drzyzga z torbami u Ignaczaków. Na kanapie. Biedni oni.

-Igła, odwiózłbyś nas? - zapytała przyjaciela, gdy zakończył rozmowę z rozgrywającym.-Mała zaraz zaśnie, a jeszcze kąpiel i milion innych rzeczy, które powinnam zrobić przed jej zaśnięciem.

-Nie zostaniecie na kolacje? - z rozczarowaniem zapytała Iwona.

-Tata już pewnie czeka z jedzeniem, odkąd ma dla kogo gotować zmienia się w perfekcyjną panią kuchni - ironizowała brunetka, co wprawiło w śmiech zgromadzonych w salonie. O dziwo, nawet zawodnik z numerem 11 na koszulce uśmiechnął się na krótką chwilę.

-No to już, ubieraj tego swojego skarba i za 3 minuty w samochodzie - odkrzyknął Krzysiek i wyszedł na zewnątrz odśnieżyć podjazd.

Ubrała siebie, córkę i czule pożegnała się z Iwoną. Podziękowała jej za rozmowę i czas, jaki jej poświęciła. Obie obiecały sobie, że ich kontakty wrócą do normy i już niedługo ponownie się spotkają.

-Pozdrów tatę i uważaj na siebie, na Krzyśka też, to straszna gaduła za kierownicą

-Dzięki, do zobaczenia! - odkrzyknęła i zamknęła frontowe drzwi.

-Burak -pomyślała. -Nawet się nie pożegnał

-Księżniczka - pomyślał. -Języka zapomniała?

Po dotarciu do domu i pożegnaniu się z libero, obowiązki matki-polki przejął trener Kowal. Stęskniony wnuczki, wykąpał dziewczynkę i kołysał tak długo, dopóki nie zasnęła. W pokoju obok, przy zgaszonym świetle siedziała brunetka. Patrzyła w lustro i kolejny raz w tym miesiącu powtarzała wyrytą już na pamięć regułkę. Jestem Zuza. Mam 20 lat. Mam dziecko. Nie mam pracy, pieniędzy, siły i chęci do życia.


_________________________________________________________________________

Przepraszam! ostatnie tygodnie były dla mnie potwornie ciężkie i wiem, że zbyt długo kazałam Wam czekać na kolejny rozdział. Sesja zbliża się wielkimi krokami, lecz postaram się z wyprzedzeniem naskrobać kolejne rozdziały, by regularnie wstawiać je na bloga
Jak zwykle życzę miłego czytania i zapraszam do komentowania - to mobilizuje!
Pozdrawiam, Majka :)


2 komentarze:

  1. Czy tylko mi się wydaje, czy pomiędzy Fabianem, a Zuzą coś iskrzy? :)
    Rozdzial cudowny, taki jakie lubię długi, na temat i zawierający zabawne momenty. :)
    Oczywiście czekam na następny, mam nadzieje, że tym razem szybciej.
    W wolnej chwili zapraszam do siebie
    http://zmiana-o-360-stopni.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Karolina R. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej dodasz coś nowego :) strasznie mnie wciagnęło :) czekam z niecierpliwością:) Karola

    OdpowiedzUsuń