czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 8

Przy dźwiękach spokojnej, świątecznej muzyki skręciła w kolejne skrzyżowanie. Uwielbiała jeździć samochodem, chociaż nigdy się do tego nie przyznawała. Spojrzała na zegarek, który wskazywał kilka minut po 23. Drogi powoli zaczynały pustoszeć, więc mogła spokojnie przemierzać kolejne ulice Rzeszowa. Spojrzała w lusterko, w którym dostrzegła śpiącego siatkarza. Rozłożony na tylnych siedzeniach, z otwartą buzią i ciężkim oddechem odpoczywał po ,,trudach" wieczoru. Mogłaby go teraz wyrzucił, zabić, obezwładnić albo zbesztać za wszystkie nieprzyjemne sytuacje, które stworzył od początku ich znajomości. Przeklęła w myślach na swoje dziwne pomysły i po kilku minutach zaparkowała przed domem Ignaczaków. Wyłączyła silnik i spojrzała na śpiącego Drzyzgę. Była przyzwyczajona, że to ona nosi, a nie ją, jednak waga jej córki w porównaniu z ciężarem siatkarza zdecydowanie przekraczała jej fizyczne możliwości. Wyszła z samochodu i otworzyła tylne drzwi. Położyła rękę na policzku Fabiana i lekko poklepała go po twarzy.
-Fabian, pobudka, koniec kursu - odparła podniesionym tonem.
Nie pomogła prośba, groźba ani rozpaczliwe szamotanie pijanego zawodnika. Zadania nie ułatwiały jej wysokie buty, których nie mogła się pozbyć ze względu na coraz zimniejszą aurę i pojedyncze płatki śniegu. Westchnęła i ponownie przybliżyła się do siatkarza. Z grymasem stwierdziła, że absolutnie nie ma innego wyjścia i wymierzyła mu siarczysty policzek. Kilka sekund później poczuła, że prawa ręka zawodnika powoli podnosi się w kierunku obolałej twarzy i niechętnie pociera obolałe miejsce.
-Drzyzga błagam Cię, wysiadaj! - krzyknęła. -Wysiadaj, albo poprawię!.
Otworzył oczy i szybko je zamknął. Powtórzył czynność i wymamrotał kilka niezrozumiałych słów.
-Nareszcie. Daj rękę, naprawdę musimy Cię stąd wyciągnąć.
Podała mu dłonie, które on niechętnie złapał. Podniosła go do pozycji siedzącej i dała sobie kilka sekund na odpoczynek. Trzeźwy Drzyzga to jak spacer po niedogaszonym ognisku. Pijany Drzyzga to sprint przez niekończącą się pustynię.
-Co ja tu robię? - spojrzał na brunetkę i z trudem wyrecytował kilka słów.
-Upiłeś się na klubowej wigilii, uciekłeś przez moim ojcem, który z pewnością zdrowo by Cię prześwięcił i wpakowałeś tyłek do mojego samochodu. Potem zasnąłeś, a ja od piętnastu minut próbuję Cię stąd wyciągnąć.
-Uderzyłaś mnie! - zauważył i dotknął obolały policzek. -Bolało!
-Myślałam, że nie żyjesz - skłamała i ponownie schyliła się w kierunku tylnego siedzenia. -Musimy odprowadzić Cię do pokoju, rozumiesz? Zaraz muszę wrócić po ojca, a potem zabrać małą.
Z trudem wysłuchał brunetki i pokiwał głową. Procenty, które nadal tańczyły w jego głowie nie ułatwiały mu zadania. Ponownie złapał dłonie brunetki, która z niemałym trudem wydostała go z samochodu.
-Ważysz tonę
-Ty dwie
-Zostawię Cię przed drzwiami
-Oskarżę Cię o napaść i porwanie, uszczerbek na zdrowiu iii...
-Zabrakło argumentu? - zapytała i spojrzała na twarz siatkarza, która z koloru bladego przybrała odcień wściekłej zieleni. -Fabian, dobrze się czujesz?
-Odejdź, będę rzygał - wyrzucił, po czym pochylił się lekko w przód i zwrócił całą wigilijną kolację.
Odwróciła wzrok i zdusiła śmiech. Dorosły facet upił się na eleganckiej kolacji, ledwo trzyma się na nogach i wymiotuje jak szesnastolatek, który po raz pierwszy miał okazję spróbować nalewki dziadka. Przeniosła spojrzenie na siatkarza, który coraz mocniej ściskał jej lewe ramię. Odrzucając wahania, jakie zaczęły rodzić się w jej głowie, przytrzymała go mocniej w pasie i poczekała, aż skończy.
-Czuję się jak ostatni idiota - powiedział kilka minut później
-Jesteś ostatnim idiotą, nie możesz czuć się inaczej - odpowiedziała, podając mu chusteczkę. -A teraz naprawdę do domu, z Tobą jest gorzej niż z dzieckiem.
Zaprowadziła go do salonu, zaświeciła dużą lampę i podała szklankę wody. Omiotła spojrzeniem siatkarskie zwłoki i pokręciła przecząco głową. Już dawno nie musiała zajmować się tak przyziemnymi sprawami jak pijany znajomy.
-Jadę po resztę, postaraj się nie zabić i nie obudzić dzieci - powiedziała, gdy zawodnik rozłożył się na kanapie. -Koszmarnego poranka.
-Zuza?
Tak? - zapytała, jednak zamiast odpowiedzi usłyszała ciche chrapanie siatkarza.


*

-To jedno z najgrzeczniejszych dzieci jakie miałam okazję pilnować! Naprawdę, wszystkiego dobrego i polecam się na przyszłość.
Uśmiechnęła się i zamknęła drzwi za mamą Iwony. Przytuliła małą, która radośnie wyciągnęła malutkie rączki. Przeniosła nosidełko na górę, przebrała Julkę w ciepłe ubrania i położyła na łóżku. Przyglądnęła się dziewczynce, która wydawała się zmieniać każdego dnia. Duże, brązowe oczy coraz bardziej nabierały wyrazistości. Uśmiechnęła się i pocałowała córkę.
-Chodź mała, zobaczymy co u dziadka.
Gdy weszła na sypialni ojca i zobaczyła go śpiącego z otwartą buzią nie potrafiła ukryć rozbawienia. 
-Wiesz co Julka? Dziadziu chyba dzisiaj nie będzie w stanie się z nami pobawić.
Wyjrzała przez okno i spojrzała na zegarek. Dochodziło południe, więc do zmroku jeszcze sporo czasu. Temperatura i aura wydawała się nie odstraszać, więc postanowiła, że pójdą na spacer. Ubrała siebie i córkę i przez kolejne trzydzieści minut spacerowały ulicami Rzeszowa. Odwiedziły dwa najbliższe parki, zrobiły małe zakupy i wolnym krokiem wróciły do domu. Popołudnie należało do ulubionej pory brunetki. To jedyny czas, kiedy miała trochę wolnego i kilka godzin tylko dla siebie. Jak zwykle nakarmiła córeczkę, która po kilku minutach zapadała w popołudniową drzemkę. Zostawiła włączoną nianię w pokoju i zeszła z zakupami do kuchni. Zrobiła lekką sałatkę i postanowiła nadrobić zaległości w lekturach. Rozłożyła się w swoim łóżku i śledziła wzrokiem kolejne strony książki. Po kilkunastu minutach poczuła krótką wibrację w kieszeni spodni, która oznaczała przyjście nowej wiadomości tekstowej. Odblokowała ekran i przeczytała wiadomość od Ignaczaka
Chciałem wpaść i porządnie Cię wyściskać, ale wątpię, czy mógłbym już usiąść za kółkiem.
Wieczorem wyjeżdżamy do rodziców, więc nie pozostaje mi nic innego jak za pomocą tego badziewnego sms-a życzyć Ci Wesołych, ciepłych i naprawdę miłych Świąt.
Ucałuj Julię i pozdrów trenera.
I Drzyzga chce Twój numer. Myślałem, że się nie lubicie?

Ostatnie zdanie przeczytała dokładnie trzy razy. Dokładnie pięć razy zaczynała pisać sms-a i kolejne dwa razy odkładała telefon na szafkę.

Klubowe spotkania zawsze się tak kończą Igła. Nie udawaj zdziwionego :)
Pozdrów Iwonkę i dzieci, Wesołych Świąt!
Po co mu mój numer? 
Do zobaczenia za kilka dni.

Rozbolała ją głowa. Dopiero teraz, kilkanaście minut przed 16 odczuła skutki wczorajszego wieczoru i dzisiejszej nocy. Upewniła się, że mała nadal smacznie śpi i odłożyła książkę na szafkę. Po kilku minutach zapadła w głęboki sen.
_______________________________________________________________________________

Zapraszam do czytania, komentowania i oceniania - każda uwaga jest bardzo cenna :) 
Pozdrawiam, Majka. :) 

3 komentarze:

  1. liczę szybko na kolejny, mam nadzieję dużo dłuższy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM TO OPOWIADANIE *_*
    Jest cudne <3 Masz wielki talent
    Kiedy następny???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baardzo dziękuję za miłe słowa! :)
      Pracuję nad następnym rozdziałem :)

      Usuń